Jobs First w Pulsie Biznesu o luce płacowej

Co dwudziesty prezes jest kobietą. To dyskryminacja, bo panie są statystycznie lepiej wykształcone i stanowią ponad połowę społeczeństwa. Cały świat wprowadza zmiany, czas na nas – mówi Anna Karaszewska, prezeska Jobs First.

“PB”: Czy w Polsce jest dużo kobiet w zarządach firm?

Jak to się zmieniało w ostatnich latach? Anna Karaszewska: Kobiety stanowią około 12 proc. członków zarządów firm, natomiast na stanowiskach prezesów jest ich 4-7 proc. Wszystkie dane pokazują, że kobiety w Polsce są bardzo dobrze wykształcone, statystycznie nawet lepiej niż mężczyźni, ich poziom kompetencji ciągle wzrasta, stanowią ponad połowę społeczeństwa. Są natomiast niedoreprezentowane we wszystkich ciałach decyzyjnych. Ta sytuacja nie zmienia się, tak jak nie zmienia się luka płacowa. Różnica wynagrodzeń kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach w Polsce wynosi średnio 20 proc. i od prawie 30 lat się nie zmniejsza.

Jak Polska wypada na tle innych krajów?

Udział procentowy kobiet w zarządach jest porównywalnie niski. To jest problem systemowy i nie dotyczy tylko Polski. Zdecydowana różnica między Polską a pozostałymi krajami polega natomiast na tym, że coraz więcej z nich wprowadza nie tylko miękkie rekomendacje dotyczące udziału kobiet w zarządach, ale także rozwiązania prawne o charakterze systemowym. To m.in. Austria, Belgia, Francja i Wielka Brytania. W listopadzie w Niemczech, gdzie udział kobiet w zarządach był nawet mniejszy niż w Polsce — wynosił 7 proc., wprowadzono obowiązek udziału co najmniej jednej kobiety w liczących więcej niż czterech członków zarządach. Zostajemy w tyle. Nie tylko brakuje rozwiązań prawnych, ale nawet w kwestii miękkich rekomendacji widzę regres. GPW w Warszawie opublikowała ostatnio projekt dobrych praktyk dla spółek giełdowych. Rekomenduje w nim, aby publikowały wielkość luki płacowej, natomiast jeśli chodzi o udział kobiet w zarządach i radach nadzorczych, ogranicza się do bardzo lakonicznej rekomendacji, aby zapewniając wszechstronność działania spółki dążyły do różnorodności w tych organach. Ta różnorodność nie jest w ogóle doprecyzowana…

Może być religijna?

Może oznaczać różnicę wzrostu między mężczyznami, różne kompetencje, nie ma słowa o płci. Komitet Ładu Korporacyjnego, który działa przy GPW, wprowadził wcześniej rekomendacje dotyczące raportowania liczby kobiet i mężczyzn zasiadających w organach decyzyjnych. Było to miękkie zalecenie, niemniej w 2015 r. zniknęło i dziś ma postać bardzo lakoniczną. Sformułowane w bardzo ogólny sposób zalecenie na pewno nie doprowadzi do zwiększenia udziału kobiet w zarządach spółek. Stowarzyszenie Kongres Kobiet wysłało do giełdy stanowisko: zgodnie z dyrektywami UE, które wyraźnie wskazują, by minimum 40 proc. kobiet zasiadało w organach decyzyjnych, domagamy się, by w rekomendacjach GPW trzymała się tych standardów. Jeżeli zostawimy ten proces bliżej nieokreślonym siłom, presji społecznej czy presji akcjonariuszy, nic się nie zmieni. Brak reprezentacji kobiet w zarządach nie wynika z pragmatycznych przesłanek, jest zjawiskiem głęboko kulturowym wynikającym z niepisanej, ale powszechnie funkcjonującej dyskryminacji kobiet. Wiele raportów wskazuje, że jeżeli w organach decyzyjnych spółek rzeczywiście jest spełnione kryterium różnorodności: płci, ale też wieku czy mniejszości, spółki osiągają lepsze wyniki. Nowojorski NASDAQ wprowadza właśnie obowiązek udziału dwóch przedstawicieli mniejszości w spółkach giełdowych, a coraz więcej światowych banków inwestycyjnych mówi otwarcie, że nie będzie finansować przedsiębiorstw, które nie mają odpowiedniej reprezentacji kobiet w zarządach, ponieważ nie dają gwarancji dobrych wyników i zwrotu z inwestycji. Powołujemy się na coraz bardziej powszechną praktykę.

Czyli powinnyśmy sobie tego życzyć?

Tego powinnyśmy po prostu się domagać i od tworzących prawo, i od takich instytucji, jak GPW. Kryzys to dobry moment, by zrobić reset i przemyśleć sposób funkcjonowania spółek i zarządów. Nie ma lepszego momentu, żeby wprowadzić zapisy gwarantujące lepszą reprezentację kobiet. Apeluję do panów, którzy dziś zasiadają w zarządach, radach nadzorczych czy tworzą przepisy: proszę się nie niepokoić, że nagle dojdzie do rewolucji. Gdyby takie zmiany zostały wprowadzone, nie zostaną usunięci ze stanowisk. Regulacje będą obowiązywać w spółkach, w których kadencja władz wygasa i trzeba powołać nowe.

Artykuł na stronach Pulsu Biznesu https://www.pb.pl/panowie-nie-bojcie-sie-zmian-1102932